Od dziś ruszamy z serią wpisów o składnikach , których używamy w produkcji naszych kosmetyków. Po kolei będziemy opowiadać o tym, czego używamy i dlaczego. Być może rozszerzymy serię o składniki, których za nic w świecie używać nie będziemy i dlaczego…

Dziś o oleju z dzikiej róży. Olej z dzikiej róży – nierafinowany, tłoczony na zimno, surowy…
Jest prawie w każdym naszym produkcie.

Dlaczego?
Właśnie dlatego:

Tłoczy się go z całych owoców – wytłoczony z samych pestek będzie miał mniej intensywny kolor. A jego intensywny pomarańczowo-czerwony kolor to efekt obecności karotenoidów (m.in.: beta-karotenu, likopenu, zeaksantyny) – te działają naprawczo, przeciwstarzeniowo, antyoksydacyjnie.

Działanie przeciwstarzeniowe wzmacnia obecność w składzie kwasu trans-retinowego (to kwas witaminy A – znanej z działania anti-aging).

Duża ilość nienasyconych kwasów tłuszczowych odpowiada za działanie łagodzące, wygładzające, zmiękczające. Najwięcej w składzie znajdziemcie kwasu linolowego – ponad 40%. Kwas alfa-linolenowy to ponad 20% składu. Kwas oleinowy (ten odpowiadający za zapobieganie utracie wilgoci w naskórku) to także ponad 20%.

Ponadto olej ten zapobiega przesuszeniu skóry, rozjaśnia przebarwienia (zwłaszcza te posłoneczne i potrądzikowe), odbudowuje cement międzykomórkowy. Poprzez przyspieszenie regeneracji tkanek przyczynia się do redukcji blizn i rozstępów (dlatego świetnie się sprawdza, jako składnik olejów do masażu).

Nie zalecamy stosowania go samodzielnie na skórę – prawie tak, jak olej z rokitnika – może lekko barwić skórę. W naszych eliksirach występuje wspólnie z innymi olejami i jest go nawet do 20%!